Przejdź do głównej zawartości

Wronie Gniazdo i wyprawa po zdjęcia.

Żeby nie było, jeżdżenie na rowerze z osobą, która kocha robić zdjęcia to nie miodek. „Jak tu pięęęknie…” „zatrzymajmy się…” i tak kilometr po kilometrze, a średnia prędkość spada z 25 km/h do 15 km/h. Trudno ;) 
Kilka dni temu wybraliśmy się zrealizować pomysł na zdjęcie, poniżej kilka fotek autorstwa Karoliny. 
Trasa też fajna, na uwagę zasługuje nowy kawałek ścieżki rowerowej z Żeleźna (zaczyna się pare kilometrów za Żeleźnem) do Wroniego Gniazda, a później już dojazd do budowanej drogi ekspresowej s11 i oczywiście przejazd samą drogą ekspresową z nową perspektywą na otaczający nas świat :)
Kawa w plenerze też była.
I taka uwaga na koniec, niby ścieżka rowerowa, szeroka, ale trzeba uważać bo pojawiają się tam samochody, zapewne lokalni mieszkańcy skracają sobie drogę.




Deszcz


Droga pożarowa nr 10 od Żytelkowa do jeziora w Podborsku





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Kierunek wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja"*

Krynica Morska, byliśmy tam, bardzo fajny weekendowy wypad na rower. Jak dojechaliśmy? pociągiem do Gdyni, a z Gdyni rowerami do Krynicy Morskiej - to pierwszy dzień. Nocowaliśmy na miejscu i rano drugiego dnia wracaliśmy, mieliśmy dojechać tylko do Gdańska, ale ostatecznie ponownie zameldowaliśmy się w Gdyni. McDonalds nas zmotywował. Trasa pełna atrakcji, przeprawa promem, przekop mierzei wiślanej i ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż pustej plaży, nie było nudno. A na samym końcu Piaski, ostatnie miejscowość, dalej już tylko płot, straż graniczna i mnóstwo pingiwnów. Dopełnieniem był bardzo wygodny przejazd rowerem przez Trójmiasto, szybko i sprawnie, świetna ścieżka rowerowa, taka prawdziwa ścieżka rowerowa :)  Czego nie widać na zdjęciach? w Krynicy Morskiej jest mnóstwo komarów i dzików, resztę zobaczycie na zdjęciach, zapraszam :) aaa... i polecam!  fotografia: Karolina Świętosławska, czarno-białe z kliszy, chyba ILFORD, zrobione aparatem Mamiya 645 PRO, kolorowe z telefonu. * z fi

Ciążenie powszechne w Klępinie Białogardzkim

Od kilku lat na terenie Białogardzkiej tzw „Górki Klępińskiej” grupa miłośników walki z ciążeniem powszechnym organizuje miejsce do „bezpiecznego” uprawiania sportów grawitacyjnych. Na czym to polega? Ekspertem nie jestem, ale wiem, że trzeba zjechać z góry na dół i najlepiej jeszcze trochę poskakać i polatać. Byłem tam kilka razy na zakończenie sezonu, byłem także świadkiem jak zawodnik na dużej prędkości wjechał centralnie w drzewo i byłem także świadkiem, że do tej dyscypliny garną się młodzi, dzieci. Całość w Białogardzie spina Marcin Rynkiewicz, o przejezdność trasy dba Janek Krajnik. Cóż, jak to mówią na Podlasiu „podoba się dla mnie”. Podoba, tym bardziej że sport jest widowiskowy i uczestniczą w nim dzieci. Zapraszam, aby śledzić informacje i podjechać, pokibicować. Kto wie, czy gorący aplauz publiczności nie spowoduje, że młodzi uczestnicy sportem zainteresują się bardziej na poważnie.

Jest ładny, cieszy oko i chce się jechać, Romet Finale.

Nadarzyła się okazja na zrealizowanie pewnej ważnej potrzeby, potrzeby, która świetnie reguluje dobrostan nasz, a dzięki temu, także naszego najbliższego otoczenia. Chodzi o rower, oczywiście. Były wytyczne, mała rama, niska cena i najważniejsze, musi być ładny i mieć to coś. wytyczne trudne do pogodzenia, ale jak się okazało nie niemożliwe. Przy przeglądaniu ofert w internecie moją uwagę zwrócił Romet Finale, rower gravelowy na stalowej ramie i w ciekawym malowaniu. Zapadła decyzja, przy realizacji zamówienia pomagał Jarek i Monika (dziękuję). Okazało się, że znalezienie rozmiaru 48 nie jest prostą sprawą. Na wysokości zadania stanął Jarek i znalazł, jeden, dosłownie jeden i to w magazynie Rometa🫵. Zamówiłem i kilka dni później kurier dostarczył rower.  Pierwsze wrażenie. Kolor: butelkowa zieleń, przyznaje, że ten kolor robi robotę, dopełnieniem obrazu są takie szczegóły jak gładzone spoiny które wyglądają bardzo estetycznie, ładne i dyskretnie umieszczone napisy z marką i nazwą rowe